Po
udanym zakupie przez jakiś czas moim ulubionym surowcem stała się masa perłowa. Ponoć zwie się ją też morskim
opalem - ze względu na wyraźny efekt
opalizacji, widoczne mieniące się barwy. Pięknie zabarwiona (szkoda, że małże i ślimaki same
jeszcze nie umieją takiej wyprodukować).
Jako pierwsze przyciągnęły mnie elementy
w odcieniach granatu, ale nie do końca: bo też można się dopatrzeć, zależnie od
kąta padającego światła, i szarości, i srebra… Intrygujące i eleganckie
połączenie. Spodobały mi się także i
również szybko trafiły na warsztat kawałeczki masy perłowej w kolorze zielonej
oliwki. Proste, geometryczne kształty to podkreśliłam, to
złagodziłam dodanym detalem. I w ten sposób powstało kilka par kolczyków, wraz
z towarzyszącym jednej parze naszyjnikiem.
Tutaj już dość miałam ascetyzmu i oszczędnej
prostoty geometrycznych figur. Zresztą te ramki aż prosiły się, żeby w nie oprawić jeśli nie bukiet, to przynajmniej gałązkę;)
0 komentarze:
Prześlij komentarz